Gry na [srebrnym]ekranie
: 30 kwietnia 2005, 01:31
Nazwa tematu mowi wszystko. Niniejszy watek chcialbym poswiecic ekranizacjom oraz filmowym adaptacjom wszelkiej masci gier komputerowych i konsolowych. Tematyka bliska sercom graczy, o czym swiadczy chociazby wrzawa towarzyszaca oczekiwaniu na FF:AC i inne 'reprodukcje' znanych gier.
Jezeli chcecie zarekomendowac badz zbesztac jakis film [trzymajac sie zalozen tematu oczywiscie], to piszcie, dzielac sie swoimi wrazeniami, spekulacjami i wnioskami.
Aha. Chcac uchylic rabka fabuly, koniecznie poinformujcie w tekscie, ze moga pojawic sie spoilery :].
Pozwole sobie zaczac. Dzisiejszego wieczoru zrobilem dluzsze posiedzenie filmowe, czego skutkiem jest zaliczenie dwoch amreykanskich produkcji, na temat ktorych rozpisywaly sie branzowe periodyki i serwisy. Mowa o Blade: Trinity i Alone in the Dark. Skrobne nieco o tym drugim.
[***]Mozna czytac, brak spoilerow.[***]
Alone in the Dark to luzna adaptacja czwartej czesci gry [PC, PSX, DC] o tym samym tytule. Rzeklbym, ze zbyt luzna, ale o tym za moment.
Mamy Edwarda Carnby, mamy znana z gry Aline i kilkadziesiat mniej istotnych person. Postaci zostaly przeniesione na ekran w taki sposob, ze srednio bystry gracz od razu dostrzeze przewage roznic nad podobienstwami growych pierwowzorow.
Filarem kazdego filmu nie sa efekty specjalne, budzet ani ilosc scen milosnych. Najwazniejsi, obok fabuly, sa aktorzy. Patrzac na odtworcow glownych rol w AitD odnioslem wrazenie, ze osoba odpowiedzialna za dobor artystow byla niespelna rozumu podczas podejmowania ostatecznej decyzji. Edward to bezplciowy Christian Slater, znany z kilku miernych produkcji - czlowiek z ikra zamiast jaj, ze juz o jego grymasie twarzy podczas wymawiania kilkuwyrazowych kwestii nie wspomne. Aline nie jest gorsza - w tym przypadku mamy do czynienia z niejaka Tara Reid [Van Wilder, American Pie 2]. Panienka jest tak slodka, ze kompletnie nie pasuje do zalozen filmu, a tym bardziej do postaci, ktora przyszlo jej zagrac.
Na temat odtworcow pozostalych rol wole sie nie wypowiadac, bo szkoda na to czasu, miejsca i Waszego zdegustowania.
Ok. Obsmarowalem aktorstwo [a raczej nieudana probe aktorstwa], wiec przejde do tego, co piesci nasze oczy i uszy. Efekty specjalne i udzwiekowanie. To pierwsze nie jest niczym szczegolnym. Wyjatkowo ubogi bestiariusz nie dal pola do popisu technikom komputerowym, totez widzowi pozostaje naciszyc sie kilkoma, raz lepiej, raz gorzej wykonanymi scenami z udzialem tychze kreatur. Nic szczegolnego, zapewniam - typowa, rzemieslnicza robota.
Czlowiek odpowiedzialny za udzwiekowienie dostal chyba niewielka zaliczke za prace nad AitD, bo potraktowal sprawe po macoszemu. Nie ma rwania strun, nie ma niepokojacych dzwiekow. Jest za to kilka, zupelnie niepasujacych do poszczegolnych scen motywow. Reasumujac - dzwiek jest jaki jest, muzyka tez - ale lepiej byloby, gdyby ja pominieta, bo w niektorych momentach mocno irytuje.
Jeszcze momencik o fabule. Otoz fabula jest prosta jak drut - tak, aby przecietny, amerykanski nastolatek nie mial problemow z jej wchlonieciem. Inna sprawa, ze w tym filmie nic nie trzyma sie kupy i podczas seansu mozna odniesc wrazenie, ze cala linia fabularna to zlepek roznych pomyslow z roznych epok. Taki miks, ktory skutecznie zniecheca widza do dalszego ogladania. A szkoda, bo z tematyki AitD mozna bylo wykrzesac kawal, ciekawie opowiedzianej historii.
Ha, skoro juz napomnialem o opowiadaniu, to napisze kilka zdan o schemacie wydarzen. Jest beznamietnie i prostacko, mniej wiecej tak:
- bija sie
- rozmawiaja
- maja schizy, dziwne sny i retrospekcje
- rozmawiaja
- strzelaja
- rozmawiaja
- bija sie i strzelaja
- rozmawiaja
- itd.
Mimo wartkiej akcji, co jest kompletnym nieporozumieniem w tego typu produkcji, kolejne wydarzenia zostaly przedstawione w sposob nudny i schematyczny, co zilustrowalem powyzej. Szkoda gadac.
Dobrze. Juz sie wyplakalem, napisalem z jakiego powodu bylo mi zle i dlaczego mam prawo byc zdegustowany i rozczarowany. teraz pora na wynotowanie dobrych stron filmu. Hmm... Kilka scenerii przypomina lokacje z gry - plus. Niektore zmasakrowane ciala zostaly przedstawione w sposob sugestywny - na plus. Hmm... Dialogi Edwarda i Aline utwierdzily mnie w przekonaniu iz kwestie tych samych postaci w grze to pokaz KUNSZTU lektorskiego - plus. Film nie jest dlugi, ale podczas ogladania mozna sie z powodzeniem zdrzemnac - zdecydowany plus.
Podsumowujac. Oceniajac AitD, jako adaptacje gry, musze niestety stwierdzic, ze gorszego badziewia w tej materii jeszcze nie bylo. Zdecydowanie odradzam, ale mam swiadomosc, ze wielbiciele gry i tak zechca obejrzec Alone'a. Ja sie nabralem, jestem rozczarowany i szkoda mi zmarnowanego nan czasu. Niestety, tak sie w dzisiejszych czasach wykorzystuje dobra licencje - do kin trafia gniot dla malo wymagajacej publiki, ktory cala popularnosc czerpie ze swietnej IMO serii gier. BzyRes mowi - omijac z daleka i wystrzegac sie jak ognia.
Puente, bedzie stanowil wniosek, ktory nasunal mi sie zaraz po obejrzeniu Alone in the Dark - Edward ani przez moment nie byl 'sam w mroku' - dzieki temu zabiegowi zaprzepaszczony zostal zlowrogi klimat, niepewnosc i tajemniczosc, ktore wykreowaly hit, jakim jest uwielbiana przez graczy seria o wszystko mowiacym tytule.
Jezeli chcecie zarekomendowac badz zbesztac jakis film [trzymajac sie zalozen tematu oczywiscie], to piszcie, dzielac sie swoimi wrazeniami, spekulacjami i wnioskami.
Aha. Chcac uchylic rabka fabuly, koniecznie poinformujcie w tekscie, ze moga pojawic sie spoilery :].
Pozwole sobie zaczac. Dzisiejszego wieczoru zrobilem dluzsze posiedzenie filmowe, czego skutkiem jest zaliczenie dwoch amreykanskich produkcji, na temat ktorych rozpisywaly sie branzowe periodyki i serwisy. Mowa o Blade: Trinity i Alone in the Dark. Skrobne nieco o tym drugim.
[***]Mozna czytac, brak spoilerow.[***]
Alone in the Dark to luzna adaptacja czwartej czesci gry [PC, PSX, DC] o tym samym tytule. Rzeklbym, ze zbyt luzna, ale o tym za moment.
Mamy Edwarda Carnby, mamy znana z gry Aline i kilkadziesiat mniej istotnych person. Postaci zostaly przeniesione na ekran w taki sposob, ze srednio bystry gracz od razu dostrzeze przewage roznic nad podobienstwami growych pierwowzorow.
Filarem kazdego filmu nie sa efekty specjalne, budzet ani ilosc scen milosnych. Najwazniejsi, obok fabuly, sa aktorzy. Patrzac na odtworcow glownych rol w AitD odnioslem wrazenie, ze osoba odpowiedzialna za dobor artystow byla niespelna rozumu podczas podejmowania ostatecznej decyzji. Edward to bezplciowy Christian Slater, znany z kilku miernych produkcji - czlowiek z ikra zamiast jaj, ze juz o jego grymasie twarzy podczas wymawiania kilkuwyrazowych kwestii nie wspomne. Aline nie jest gorsza - w tym przypadku mamy do czynienia z niejaka Tara Reid [Van Wilder, American Pie 2]. Panienka jest tak slodka, ze kompletnie nie pasuje do zalozen filmu, a tym bardziej do postaci, ktora przyszlo jej zagrac.
Na temat odtworcow pozostalych rol wole sie nie wypowiadac, bo szkoda na to czasu, miejsca i Waszego zdegustowania.
Ok. Obsmarowalem aktorstwo [a raczej nieudana probe aktorstwa], wiec przejde do tego, co piesci nasze oczy i uszy. Efekty specjalne i udzwiekowanie. To pierwsze nie jest niczym szczegolnym. Wyjatkowo ubogi bestiariusz nie dal pola do popisu technikom komputerowym, totez widzowi pozostaje naciszyc sie kilkoma, raz lepiej, raz gorzej wykonanymi scenami z udzialem tychze kreatur. Nic szczegolnego, zapewniam - typowa, rzemieslnicza robota.
Czlowiek odpowiedzialny za udzwiekowienie dostal chyba niewielka zaliczke za prace nad AitD, bo potraktowal sprawe po macoszemu. Nie ma rwania strun, nie ma niepokojacych dzwiekow. Jest za to kilka, zupelnie niepasujacych do poszczegolnych scen motywow. Reasumujac - dzwiek jest jaki jest, muzyka tez - ale lepiej byloby, gdyby ja pominieta, bo w niektorych momentach mocno irytuje.
Jeszcze momencik o fabule. Otoz fabula jest prosta jak drut - tak, aby przecietny, amerykanski nastolatek nie mial problemow z jej wchlonieciem. Inna sprawa, ze w tym filmie nic nie trzyma sie kupy i podczas seansu mozna odniesc wrazenie, ze cala linia fabularna to zlepek roznych pomyslow z roznych epok. Taki miks, ktory skutecznie zniecheca widza do dalszego ogladania. A szkoda, bo z tematyki AitD mozna bylo wykrzesac kawal, ciekawie opowiedzianej historii.
Ha, skoro juz napomnialem o opowiadaniu, to napisze kilka zdan o schemacie wydarzen. Jest beznamietnie i prostacko, mniej wiecej tak:
- bija sie
- rozmawiaja
- maja schizy, dziwne sny i retrospekcje
- rozmawiaja
- strzelaja
- rozmawiaja
- bija sie i strzelaja
- rozmawiaja
- itd.
Mimo wartkiej akcji, co jest kompletnym nieporozumieniem w tego typu produkcji, kolejne wydarzenia zostaly przedstawione w sposob nudny i schematyczny, co zilustrowalem powyzej. Szkoda gadac.
Dobrze. Juz sie wyplakalem, napisalem z jakiego powodu bylo mi zle i dlaczego mam prawo byc zdegustowany i rozczarowany. teraz pora na wynotowanie dobrych stron filmu. Hmm... Kilka scenerii przypomina lokacje z gry - plus. Niektore zmasakrowane ciala zostaly przedstawione w sposob sugestywny - na plus. Hmm... Dialogi Edwarda i Aline utwierdzily mnie w przekonaniu iz kwestie tych samych postaci w grze to pokaz KUNSZTU lektorskiego - plus. Film nie jest dlugi, ale podczas ogladania mozna sie z powodzeniem zdrzemnac - zdecydowany plus.
Podsumowujac. Oceniajac AitD, jako adaptacje gry, musze niestety stwierdzic, ze gorszego badziewia w tej materii jeszcze nie bylo. Zdecydowanie odradzam, ale mam swiadomosc, ze wielbiciele gry i tak zechca obejrzec Alone'a. Ja sie nabralem, jestem rozczarowany i szkoda mi zmarnowanego nan czasu. Niestety, tak sie w dzisiejszych czasach wykorzystuje dobra licencje - do kin trafia gniot dla malo wymagajacej publiki, ktory cala popularnosc czerpie ze swietnej IMO serii gier. BzyRes mowi - omijac z daleka i wystrzegac sie jak ognia.
Puente, bedzie stanowil wniosek, ktory nasunal mi sie zaraz po obejrzeniu Alone in the Dark - Edward ani przez moment nie byl 'sam w mroku' - dzieki temu zabiegowi zaprzepaszczony zostal zlowrogi klimat, niepewnosc i tajemniczosc, ktore wykreowaly hit, jakim jest uwielbiana przez graczy seria o wszystko mowiacym tytule.