[Uaktualniono] Stało się. Nintendo ogłosiło oficjalną nazwę swojej konsoli następnej generacji. Umarło Revolution. Niech żyje... Wii.
To, że Revolution może wcale nie być oficjalną nazwą next-gena od Nintendo, było przedmiotem wielu dyskusji. Do teraz jednak sytuacja nie była całkowicie jasna. Jedni mówili, że to faktycznie jedynie nazwa kodowa i że japońska firma za jakiś czas ją porzuci, inni byli przekonani, że miano to zostanie zachowane. Za tym drugim rozwiązaniem przemawiało zarówno jego fajne brzmienie jak i fakt, iż Revolution zdołało już zaistnieć w masowej świadomości graczy. Te argumenty najwyraźniej jednak okazały się dla ojców Maria niewystarczające. Ich nowa platforma zadebiutuje na rynku jako Wii.
O fakcie tym możemy przeczytać na oficjalnej stronie konsoli, która póki co służy właśnie jedynie ogłoszeniu światu nowej nazwy. Można tam znaleźć jej krótkie wyjaśnienie - Wii (wymawiane jak angielskie "we") wyrażać ma przede wszystkim ideę "konsoli dla każdego". Dwie litery "i" symbolizują zarówno unikatowy kontroler urządzenia, jak i... ekhm... gromadę zbierającą się do wspólnej zabawy. Swoją drogą niezbyt liczna ta gromada - czemu nie Wiiiiii?
Właściwie to ciężko w tym momencie napisać jakikolwiek komentarz. Z jednej strony tak już przyzwyczailiśmy się do Revolution, że każda nowa nazwa byłaby zapewne co najmniej dziwna. Z drugiej... Wii? Hmm, może poczekajmy aż ta wiadomość trochę ostygnie. I przyzwyczajajmy się już do tytułów wiadomości w rodzaju: "Zapowiedziano nową grę na Wii", "Wii bije rekordy popularności", "Nintendo zapowiada kolejne wersje kolorystyczne Wii". A i proponujemy przy okazji komentarzowy mini-konkurs bez nagrody - pytanie konkursowe: jak to odmieniać? Autor (autorka) najciekawszej propozycji będzie się cieszyć dozgonną wdzięcznością redakcji gram.pl za pomoc w pisaniu przyszłych newsów.
[Aktualizacja] Konkurs anulowano. Chamb powiedział "nie odmieniać". Może i ma rację.
[Aktualizacja 2] W sieci pojawiły się już pierwsze reakcje analityków rynkowych. Bardzo zróżnicowane. Michael Gartenberg z Jupiter Research przekonany jest, że "to dobra, porządna nazwa dla konsoli Nintendo", a głównym zadaniem japońskiej firmy będzie teraz wypromowanie nowej marki i oswojenie z nią ludzi.
Michael Pachter z Wedbush Morgan Securities jest trochę mniej zachwycony. "Początkowo stwierdziłem oczywiście, że to głupia nazwa. Po chwili przypomniałem sobie jednak, że również nazwę Game Boy uważałem za głupią, nazwę Xbox za NAPRAWDę głupią, a swojej reakcji na PlayStation nie jestem sobie nawet w stanie przypomnieć. Spójrzmy prawdzie w oczy - urządzenia z fajnymi nazwami, jak Dreamcast czy Gizmondo, ponoszą sromotne porażki, a kiepskie nazwy wydają się przyciągać sukcesy".
Kubłem zimnej wody na wszystkich marudów (łącznie z nami) okazała się zaś wypowiedź Colina Sebastiana z Lazard Capital Markets. Człowiek ten chyba jako jeden z nielicznych zachował jeszcze trzeźwy umysł. Z żelazną logiką argumentuje bowiem: "Sukces konsoli będzie w znacznie większym stopniu [niż od nazwy] zależał od jakości gier i oferowanej przez nie rozrywki. Nintendo prawdopodobnie wierzy, że znalazło nazwę, która utkwi w świadomości graczy. Revolution brzmiało dobrze, ale najwyraźniej Nintendo chciało czegoś mniej podobnego do Xboksa 360 [że co?]". Poza tym fragmentem o podobieństwie do nazwy konsoli Microsoftu, którego nie rozumiemy, ciężko się z tym nie zgodzić.
http://www.gram.pl